Opowiadania Wiki
Advertisement
To Opowiadanie jest autorstwa Kleruśny.


Awangarda. Rozdział V. "Światełko nadziei"[]

-MÓWIŁAM, MIELIŚCIE CZAS DO PÓŁNOCY!! PAMIĘTAJCIE, NIE SŁUCHANIE MNIE KARANE JEST ŚMIERCIĄ. MOŻECIE SIĘ POŻEGNAĆ Z ŻYCIEM!! - patrzyliśmy na nią jak na ducha, w sumie nim była. Kiedy to powiedziała, zaczęła wrzeszczeć przeraźliwie, że poczuliśmy, jak nasze uszy krwawią.

-Co to do cholery jest? - krzyknął Tom.

-Zobacz! - mój głos przedzierał się przez wrzask dziewczynki. Pokazałem palcem na niebo, a tam przez nie przedzierały się bomby dymne. - Zapowiada się na imprezę od strony Niemców.

-Spadamy stąd, bo nas zmiotą z powierzchni ziemi. - powiedział Tom i od razu pobiegliśmy w stronę sąsiedniego lasu.


Wbiegliśmy do lasu, stamtąd słyszeliśmy odgłosy helikopterów lecącymi za nami.

-Nie uciekniemy, mówię Ci - powiedział Tom

-Nie traćmy nadziei, zawsze w mroku jest takie światełko. - odpowiedziałem dziarsko.

-Tutaj głupcy! - krzyknął czyjś głos, dotąd nam nie znany.

Zwróciłem głowę w bok, bo stamtąd słyszałem ów głos. Zobaczyłem siwego starca z brodą jak u jakiego maga, w tym momencie dostałem kulą gazową, przez co straciłem świadomość.


Obudziłem się na starym łożu, które ledwo co się trzymało. Znajdowałem się w malutkim pokoju wykonanym z drewna. Na ścianach były różne ozdóbki wykonane, albo to z drewna, albo haftowane. Nad drzwiami wisiała skóra niedźwiedzia. 'Widocznie nasz gość lubi polować' - pomyślałem.

-Nie może się dowiedzieć - powiedział Tom kilka pokoi od tego, w którym przebywałem - nie wiadomo jak on to przyjmie, że jesteś jego bratem.

-Zobaczy się, spokojnie ja.... - i tu przerwał. Usłyszałem dziwny dźwięk. - Nie trzeba mu mówić - powiedział bardziej basowym głosem - sam wszystko usłyszał. - Poczułem jakby coś mnie kuje w brzuchu i od razu upadłem na łóżko.

Advertisement