Opowiadania Wiki
Advertisement
To Opowiadanie jest autorstwa Wojti2000.


Czy słyszeliście o nowym hicie rynku gier? To Don't Starve. Gra w której jest wiernie oddane przetrwanie. Trzeba jeść, dbać o mózg i o życie. Nie mam konta na Steamie. Ale na Allegro ujrzałem to:
"PŁYTA DONT SRAVTE! Działa bez steam!"
Opis był dość niepokojący:
"To nie moja gra. Jakiś koleś na ulicy podbiegł do mnie i mi to coś dał."
Kupiłem. Po kilku dniach dostałem kartonowe pudełko. Zdziwiłem się naprawdę. Co prawda było wielkości pudełka od gry, ale....to było dziwne. Gdy je rozpakowałem, okazało się że w środku jest zapisana kartka papieru i płyta z napisem:
"Dont Sravte."
-Ktoś to pisał w pośpiechu.- stwierdziłem.
Odpaliłem grę i prawdą okazało się że nie trzeba mieć konta na Steam żeby w nią zagrać. Ucieszyłem się, stworzyłem pierwszy świat. Wszystko fajnie, ślicznie. Ale zaraz. Nagle zrobiło się cicho, zero muzyki. Upewniłem się czy jej nie wyłączyłem a po powrocie z ekranu opcji zobaczyłem cienistego obserwatora i aż odskoczyłem, miałem pełną poczytalność. Może to bug. Wyruszyłem zebrać rzeczy do budowy palisad, udało się. Wróciłem do obozu, i zobaczyłem dziwaczne coś. Skalnego homara, czerwonego i z zakrwawionymi szczypcami, to pewnie nowa aktualizacja bo gdy dobiegłem do niego, znikł. Następny dzień był korzystny dla mnie, sporo miodu zebrałem i posadziłem drzewka, a w kolejnym odwiedziły mnie psy gończe. Wybiłem je ale kolejnego dnia w moim obozie nocą pojawiły się czarne ręce - halucynacje, chyba z dwadzieścia. Hmmm....w sumie to mógł być mod, ale jeżeli jakiś modder chciał mi zrobić kawał, to nie był on zabawny, bo ręce pojawiały się przez następne cztery noce pomimo pełnej poczytalności. W końcu zachciało mi się pić, zrobiłem sobie herbaty. Nie zapauzowałem gry, bo byłem w bezpiecznym miejscu, wypiłem i wróciłem. To co zobaczyłem było nieco niepokojące ale ucieszyłem się jak nie wiadomo co, bo wokół mojej postaci było wiele kąsków i mięsa. Zebrałem, wróciłem do obozu, i nagle zamarłem. Mój obóz był pełen dziwnych stworzeń - jakichś postaci w czarnych kapturach.
-Phi.- pomyślałem. -To zmodowane duchy.
Zaatakowałem jednego z nich, a ekran zatrząsł się, i zrobił się krwistoczerwony. Pojawiły się teksty nad tymi duchami, jak u świń z tym ze mroczniejsze i trochę smutne:
"Ja chcę iść....proszę."
"On nie żyje...."
"Wypuść mnie....proszę."
"Nie torturuj mnie...."
Wystraszyłem się. Wziąłem tylko rzeczy ze skrzyń. Uciekłem jak najdalej od tego....czyśćca czy czegoś jeszcze. Na bagna.  Nudziło mi się, aż w końcu usłyszałem głośny trzask. Odwróciłem się. To z półki mi spadła książka. Znowu spojrzałem na ekran i zacząłem dalej iść. Czasami zdawało mi się że widzę tego krwawego skalnego homara na krawędziach ekranu. Pojawiał się na sekundę i znikał. Aż nastała noc. Zapaliłem ognisko, na granicy światła i ciemności nocy cały czas pojawiał się i znikał krwawy homar. TO go zatrzymywało, i TO moja jedyna nadzieja. Możecie mnie nazwać uzależnionym ale kocham tą grę i chce przeżyć 80 dni by zdobyć Woodiego. W dzień ściąłem drzewa,i zrobiłem palisadę. Aż do dnia 30 było spokojnie i gra była normalna. W tym oto dniu, a raczej nocy zobaczyłem nową istotę, którą będę nazywał w dalszej części Blondas. To była ultra realistyczna głowa człowieka, cała w strupach i ranach. Blondas ranił mnie gdy się nie ruszałem, nawet przy ognisku. Upuścił zgniliznę, gdy go zabiłem. Ale gdy już się ucieszyłem że nie będę patrzył na to....coś, ognisko zgasiła nocna ręka. Grue zaczął robić swoje, i miałem jeden punkt życia zanim rozpaliłem nowe. Deptałem te wredne łapy pomimo pełnej poczytalności. Następny dzień nadszedł a wraz z nim znowu psy gończe, ale gdy przed nimi zwiewałem, pojawił się mój (Że tak powiem.) stary przyjaciel, krwawy homar i zabił okrutne czworonogi po czym zniknął. Zrobiłem mięsną kukłę i wróciłem do obozu, a tam znowu te zakapturzone duchy. Wybiłem wszystkie, i pojawił się Chester. Następnego dnia było normalnie, oprócz kilku losowych manifestacji krwawego homara. W dniu 40 gdy mój obóz stał się fortecą z oswojonymi świniami byłem z tego dumny, aż nastała noc, a raczej piekło, gdyż każdej nocy pojawiały się różne halucynacje nawet gdy miałem pełną poczytalność, spawnowały się macki w moim obozie oraz manifestacje krwawego homara były częstsze. Tym razem świniaki zabiły macki, a ja w pełnym rynsztunku pokonałem kilka halucynacji zdobywając tym samym koszmarne paliwo. Rano pojawiła się jeszcze jedna potworność - to była świnia, bez głowy. Zamiast niej miała jedno wielkie oko, przekrwione. W brzuchu była dziura którą ręce świni rozciągały tak że wyglądała dokładnie tak jak niesławne zdjęcie hello.jpg na nogach. W środku dziury było oko które patrzyło nie na postać, ale prosto na mnie. To oko w czerwonej dziurze powodowało dziwne uczucie. I wtedy....zapomniałem o tym. O Blondasie. Pojawiał się czasami i musiałem go zabijać. Tym razem uciekł. I znowu zrobiła się noc, wcześniej niż normalnie. Znowu walka z halucynacjami, Blondasem i unikanie manifestacji krwawego homara. Po kilku dniach zamiast nazwy DAY 50 pojawił się napis SCARED. Kolejni wrogowie się pojawili: Dziwne pałeczki ze zrogowaciałą skórą oraz językiem posiadającym dwa kolce na końcu. Skakali jak drążki pogo, zabiłem wszystkich. Dziwne, zaczęła od tego dnia zamiast normalnej muzyki lecieć muzyka Gyigasa z Earthbounda.
Nie powiem, ta muzyka straszyła, zwłaszcza w nocy. Gdy pojawiały się świnie bez głowy i krwawy homar szło podskoczyć na krześle. W dniu 60 byłem na skraju szaleństwa, w grze jak i w realu. Ten przeklęty Blondas atakował mnie częściej. W końcu stało się to....TO NA CO TA GRA CZEKAŁA TAK DŁUGO....TAK DŁUGO CZEKAŁA ŻEBY MI POKAZAĆ!
Wiecie jakie to uczucie gdy idziecie w lesie i nagle widzicie wilka czy inne niebezpieczeństwo? Zapewne tak, ja miałem takie w tym momencie, moje serce stanęło gdy przed moim Wilsonem zmaterializował się krwawy homar, ten pieprzony krwawy homar! Nad jego głową pojawił się tekst:
"JA TU RZĄDZĘ."
Zamiast odgłosów albo chociaż dźwięku instrumentu usłyszałem szept, coś po rosyjsku chyba. Zapauzowałem grę, i przetkałem uszy wacikami. Nie przesłyszałem się, i wtedy wpadłem na pomysł. Czy wiecie że jest taka gra Gnilley? Jeżeli nie to dowiedzieliście się że jest. Trzeba podpiąć podczas gry mikrofon, i wrzeszczeć do niego by zlikwidować wrogów i przeszkody. Tak jak w tej grze, podpiąłem do komputera mikrofon i dla jaj spytałem:
-Czym ty do diaska jesteś?
-NIE CHCESZ WIEDZIEĆ.- odpowiedział Homar wyraźnie, demonicznym głosem w języku polskim. Odskoczyłem normalnie, Krwawy Homar zaczął mnie bić, przy akompaniamencie muzyki Lil' Slugger Fight z Super Meatboya.
W tym momencie poczułem się naładowany wściekłością i zacząłem atakować tą abominację. Raniła mocno, ale była powolna, miałem usypiającą strzałkę, a gdy homar zasnął zacząłem go bić aż zginął. Ekran zaczął migać i zakryłem oczy żeby nie dostać jakiegoś ataku, po bitej minucie miganie ustało, wszystko było w krwi, drzewa, Wilson i trawa. Był już dzień 78. Tak, jeszcze tylko dwa. Ale wtedy za murami mojej fortecy zobaczyłem różne potwory, wyglądały jak ludzkie narządy. W co ja się wkopałem....mur rozwaliła dziwna kreatura, żyjący szkielet bez głowy. Nie miałem szans. Dobrze że były tam oswojone świnie. Zabiły prawie wszystkie istoty, a ja dobiłem wiele osłabionych. Wyjąłem mikrofon, a na jego miejsce podłączyłem pada do komputera i grałem jak na konsoli. Po dwóch dniach Woodie odblokował się ale ciekawość nie pozwalała mi zakończyć teraz gry. Gdy teraz to napisałem, zrozumiałem że to nie była ciekawość. Przeczytałem na tej wiki o jaskiniach więc zaplanowałem że się do nich udam. W pewnym momencie pojawiła się jakaś krwawa morda na ziemi i pad kopnął mnie prądem. Spadłem z krzesła bo mnie trzepało, a ta morda to był reskin normalnego tunelu robaka. Wskoczyłem do niego. I w tym momencie muszę wam coś powiedzieć. Nie mam chorób psychicznych. Tuż po wyjściu z tunelu spojrzałem na mapę. To była nowa mapa. Tak jakbym wszedł do trybu przygodowego. Ale nie wszedłem. To był chyba nowy świat. O jasna.... na ziemi leżała foto-realistyczna istota. Oskórowany człowiek. Bez oczu, akompaniowała temu wszechobecna....cisza. Nic. Ani odgłosów ani muzyki. Wyruszyłem dalej, i zobaczyłem że byłem w wielkim lesie, drzewa wychodziły poza ekran, aby pokazać ich ogrom. Wtedy usłyszałem muzykę graną na misie dźwiękowej. Brzmiała bardzo smutno, i powodowała u mnie nostalgię oraz wrażenie tego że życie w tym miejscu stanęło, Zacząłem biec Wilsonem. Dziwne. Tych wielkich drzew nie dało się ściąć, a na ziemi rosły kolczaste, czarne grzyby.
Ekran mignął, a Wilson miał inny wyraz twarzy. Przerażenie, na granicy zawału serca. Oddychał ciężko, i patrzył PROSTO NA MNIE. Po pewnym czasie zaczął rozglądać się na boki. Wtedy z każdego miejsca zaczęły wyskakiwać różne halucynacje i uciekłem od nich. Po pewnym czasie, w lesie znalazłem parę przedmiotów. Zebrałem je i zacząłem znowu przetrwanie. Grałem normalnie do dnia 90, pojawił się w nim krwawy homar. Zadrwiłem z niego gdyż wiedziałem że jest śmiertelny:
-Pewnie jadłeś hot doga z ketchupem.
Przestałem jednak. Usłyszałem demoniczny głos. Powiedział po polsku te słowa:
-Witaj robaku.
Odskoczyłem razem z krzesłem ponownie, i uciekłem do kuchni. Wziąłem gaz pieprzowy po czym wróciłem do pokoju. Podpiąłem znowu mikrofon i powiedziałem:
-Wynoś się. Zabiję tego hakera co zrobił tego moda!
Demon ryknął:
-Nędzny robalu! Jesteś zbyt słaby!
-Ha, bo uwierzę. Specjalnie tak cię zaprogramował! JESTEŚ GRĄ KOMPUTEROWĄ MORONIE!
-Jesteś tylko człowiekiem, nie  zrozumiesz mnie.
-Czymże jesteś?!
-Jakiś koleś postanowił że przerobi grę Dont Starve. Jakże był głupi. Wykorzystaliśmy jego słaby punkt - podczas tworzenia tego moda był pijany. Opętaliśmy go a potem zabiliśmy. Krople jego krwi i śliny pokryły płytę. Jesteśmy tutaj. Świnie reprezentują ludzi - ludzie stają się otyli, i coraz głupsi. Garbią się, aż do śmierci. Król Świń to symbol chciwości ludzkiej, to ona króluje. Nosi koronę z kolcami, co ukazuje uciskanie naszego umysłu przez pychę. Świnie-Strażnicy to zemsta. Zabiją nawet świnię czyli ludzi. Zemsta morduje wielu, by ulżyć chciwości, chciwości krwi. Wilson ukazuje grzechy naukowców, ściska przecież gęś na obrazku, za szyję, szprycując ją chemikaliami. Jego głos to instrument, bo naukowcy nigdy nie mówią o swoich grzechach. Willow uwielbia palić, nawiązanie oczywiste do papierosów i narkotyków. Piromania to tylko przykrywka. Przykrywka bycia demonem. Wolfang to pyszna, łakoma istota. Reprezentuje grzechy obżarstwa i pychy. Jedynie Wendy zdaje się wiedzieć co naprawdę dzieje się w tej....grze. Tylko ona widzi demony. A halucynacje....one są....przepięknymi majestatycznymi istotami, to dobre anioły. Zabijają grzeszne istoty. I ciebie też powoli ta gra zabija. Jesteśmy nieśmiertelnymi demonami, a teraz, proszę. Wbij nóż w swoje gardło.
Wilson wyjął nóż i zabił się. Uśmiałem się.
-HAHAHAHAHA! Dobry mod debilu.
Już miałem wyłączyć gdy zobaczyłem....nową postać - to było coś w stylu średniowiecznego lekarza plag. Nazywał się: Wesuvius. No tak, od początku wiedziałem że to mod. Teraz byłem pewny na 100%. Wybrałem go i pojawiło się intro z Maxwellem. Wesuvius miał 200 życia, 400 psychiki i 800 głodu. Był ubrany w czarny habit i klasyczną lekarską maskę z dziobem. Jego głos był robiony za pomocą....ambientowego noise'u. Niszczył wszystko, i po wciśnięciu K +L mógł wystrzelić krwią ze swojej ręki co zabijało każdego. Halucynacje go nie krzywdziły. Były potulne jak baranki. Ta postać była epicka. W sumie....to wszystko co do tej pory widziałem....dziwne potwory rodem z filmu "Coś" Johna Carpentera, lokacje znikąd. Ta gra to albo genialnie napisany mod, albo coś ponad to. No tak! Trzeba przeczytać kartkę. To co tam przeczytałem, zmieniło moje spojrzenie na grę. Oto treść:

NOŚNIK NUMER #28
OSTRZEŻENIE! WYŁĄCZNIE DO UŻYTKU TESTOWEGO.
Demon wszedł w posiadanie tej płyty, która została skopiowana, do użytku testowego. Każda płyta posiada w sobie demona, i prawdopodobnie jest bramą do innego wymiaru.

Zmroziło mnie ale nie mój mózg. Hmm....mam PS4 więc mogę sprawdzić czy ta gra będzie anomalna na PS4. O dziwo odpaliła się. Kontynuowałem rozgrywkę, gdy nagle moją postać zaatakowały biliardy różnych, obrzydliwych istot. Chodzące serca z odnóżami pająka, bezgłowe Maxwelle, kawałki skóry z oczami, oraz inne obrzydlistwa.
Moja postać zginęła z rąk tych istot, a płyta z moich. Wiecie co jest najgorsze? Widzę te potwory w swoich snach, widzę gdy zamknę oczy, widziałem je nawet gdy wydłubałem sobie oczy. Napisał to za mnie kolega. Ja wciąż je....


Widzę.

Advertisement