To Opowiadanie jest autorstwa Charmedp5. |
---|
W San Francisco panowała ciemność. Ulice oświetlały tylko latarnie. Jakaś kobieta idzie ulicą, nosząc torbę z zakupami. Po kilku minutach za nią pojawia się zakapturzony mężczyzna. Kobieta, jednak go nie zauważa, spokojnie idzie dalej. Po chwili zwlekania, wyjmuje nóż, zabija kobietę i znika Piper, Phoebe i Paige siedzą w P3.
Klub P3[]
- To już za tydzień… nasza rocznica… och, 9 lat – powiedziała Piper.
- O, tak, to minęło tak szybko – odpowiedziała Phoebe.
- Dla mnie to dopiero szósty rok – wtrąciła Paige.
- Och, ciekawe co by się stało, w naszym życiu, gdybyśmy nie były czarownicami – powiedziała Piper.
- Piper! Nawet tak nie mów, bycie czarownica jest świetne! – powiedziała Phoebe.
- Przecież, nie mówię, że to źle. A tak a propo, gdzie jest Billie?
- W domu, pytałam czy chciałaby z nami pójść, ale powiedziała, że musi wszystko przemyśleć – odpowiedziała Paige
– A z kim zostali chłopcy?
- Z Leo, w domu.
- To jak uczcimy te dziewięć lat? – spytała Phoebe.
- Może rytuał? – zaproponowała Piper.
- Świetny pomysł, albo zróbmy imprezę – odpowiedziała Paige.
- Dobra, mamy jeszcze tydzień, może coś wymyślimy – powiedziała Piper
– A teraz, bawmy się, w końcu to nasz wieczór.
Miejsce zbrodni[]
Na miejsce morderstwa przyjeżdża policja. Okazuje się, że kobieta, nie jest pierwsza ofiarą. Umarła już czwarta kobieta w tygodniu. Każda z zabitych miała na nodze wyryty znak, pentagram, a pod nim literę , pierwsza J, druga E, trzecia R, a czwarta E.
Ranek, pięć dni później, Piper przygotowuje śniadanie.
- Wyatt! Wstawaj! – krzyknęła, by obudzić syna. Po chwili Wyatt, zorbował się obok niej.
- Cześć, mamo – powiedział, wesołym głosem.
- Wyatt, mówiłam Ci już, że nie powinieneś używać magii w domu.
- Przepraszam.
- No już dobrze, a teraz, idź i obudź ciocie Paige i ciocię Phoebe, bo musze z nimi pogadać.
- Dobrze – powiedział zadowolony Wyatt i pobiegł na górę.
- Ciociu Phoebe, ciociu Phoebe, wstawaj!- powiedział, gdy wszedł do jej pokoju. Niespodziewanie, zobaczył Phoebe, śpiącą, z… Coop’em. Phoebe natychmiast wstała.
- Wyatt, mówiłam Ci już, że trzeba pukać.
- A co tu robi wujek Coop? – zapytał ciekawski chłopiec – Co Wy tu robiliście?
Phoebe zamilkła, nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili zwlekania, powiedziała Wyatt’owi, że później mu powie i żeby obudził Paige. Chłopak wyszedł z pokoju. Gdy już, siostry i Chris, jadły śniadanie, Phoebe powiedziała o zaistniałej sytuacji Paige i Piper.
- I co mu powiedziałaś? – zapytała Paige z uśmiechem.
- Nic. Piper powinnaś z nim o tym porozmawiać.
- Dobra, zrobię to, jak wróci ze szkoły, o ile się przełamie… To będzie trudna rozmowa.
- A teraz, co robimy w nasza rocznicę? – spytała Paige. Siostry nie zdążyły odpowiedzieć, ponieważ do domu wszedł Henry. Przywitał się, podszedł do żony i pocałował ją.
- Mam sprawę – zaczął – W mieście dochodzi do makabrycznej serii zabójstw kobiet, każda z ofiara, ma a nodze wyryty pentagram, a pod nim jakąś literę – Henry, pokazał siostrom zdjęcia ofiar. Ułożył je w logiczny ciąg liter. Gdy Piper zobaczyła, co wyszło… wstała.
- To niemożliwe, przecież unicestwiłyśmy go już bardzo dawno i to dwa razy…
- O kim mówisz? – spytała Paige.
- O Jeremy’im, demonie, z którym zetknęłyśmy się po raz pierwszy jako czarownice… – powiedziała Phoebe
– Piper, czy Tobie też się wydaje to dziwne, że on się pojawia tuż przed nasza rocznicą?
- Tak. Wiem, że zaatakuje, jeszcze raz… brakuje jednej litery.
- To trochę dziwne, gdy bym była demonem, chciała bym się zemścić – powiedziała Phoebe.
- Ciekawe co on kombinuje…
- Przepraszam, że przerywam burzę mózgów, ale możecie mi powiedzieć więcej? – powiedziała Paige.
- Dobra, Jeremy, poluje na czarownice, by zabrać im ich moce, unicestwiłyśmy go z Prue… – tu Piper westchnęła – Dokładne osiem lat temu i jakieś 363 dni.
- Wiem, już wszystko.- powiedziała Paige i ubrała sweter – Idę do Billie, ostrzec ją. - Pa, Henry – pocałowała męża w policzek i wyszła.
- Na mnie, tez już czas. Hej – powiedział.
Po wyjściu z domu, Henry mruknął do siebie:
Jak tak ma wyglądac moje życie, to ja dziękuję. Ide do nich ze sprawą, pocałunek i do widzenia. Świetnie!
- Co ten Jeremy kombinuje, jak to możliwe? – spytała jeszcze raz Piper.
- Nie wiem, ale musimy być ostrożne. - Idę do P3, cześć. – powiedziała najstarsza siostra.
-Cześć. – odpowiedziała Phoebe.
Tymczasem w podziemiu, Jeremy ostrzy nóż.
- Wiedźmy, 9 lat, czekałem, teraz się zemszczę na nich, w końcu. Po zdobyciu tych darów, będę nieśmiertelny.
- Nigdy! Piper, Phoebe i Paige mnie uwolnią, kimkolwiek jesteś – odezwała się dziewczyna siedząca w kącie ze związanymi rękami i nogami, była to… Billie.
- Mam plan doskonały, nigdy mnie nie zwyciężycie, zło zapanuje nad światem!
- Jaki plan? – spytała podchwytliwie Billie.
- Porwę, tą co mnie jeszcze nie widziała… Paige. Nie mam mocy trzech, nie ma szans na unicestwienie. To koniec – powiedział i zniknął.
Paige, jest w mieszkaniu Billie. Na ziemi są porozwalane książki, gazety i wiele innych rzeczy. Jak by po włamaniu. Paige zauważyła karteczkę:
Ta będzie ostatnia, no prawie ostatnia. Y.
Paige przestraszyła się, natychmiast wybiegła i poszła w stronę domu. Przez drogę myślała, o Jeremy’im. Zabije go! Jeśli on coś zrobi Billie to…. Po kilkunastu minutach doszła do domu.
- Phoebe, jesteś tu? – spytała. Nie otrzymała odpowiedzi. Położyła torebkę na kanapie i poszła na strych, dowiedzieć się czegoś o Jeremy’im. Gdy dotknęła księgi, za jej plecami pojawił się Jeremy.
- Witam, Paige, miło Cię poznać – powiedział.
- Jeremy… zginiesz… jeśli coś zrobisz Billie, to obiecuje osobiście zabiję Cię, własnymi rękami!- powiedziała zdenerwowana Paige.
- Już to widzę, wiedźmo, a teraz pójdziesz ze mną.
- Nigdy! – krzyknęła i zoorbowała lampę, na głowę Jeremy’iego. Jednak ten stał, jak by nic nie poczuł. Spokojnie podszedł do Paige. Ta jednak, wyborowała, za niego i kopnęła go z całej siły. Ten odwrócił się, złapał ją za ręce i zniknęli.
- Paige! Phoebe! Jest tu któraś z Was? – dobiegał głos Piper z dołu – No to jestem sama. A co to?- spytała sama siebie widząc, że na ziemi leżą dwie karteczki. Przeczytała:
Ta będzie ostatnia, no prawie ostatnia. Y. Nie ma mocy trzech, nie ma Was!
- Szlag! – powiedziała wkurzona.
Podziemie[]
- Co ty od nas chcesz? – spytała Paige, Jeremy’iego w podziemiu. Była związana.
- Zemścić się i tyle – odpowiedział spokojnie.
- To w takim razie, czemu Nas nie zabijesz? – spytała Billie.
- Billie, ale masz pomysły – upomniała ją Paige.
- Jeszcze możecie, się przydać… A teraz wybaczcie, idę po Piper, zabije ją. Phoebe zostawię na sam koniec. Zniknął.
- Możesz się stąd wyborować? – spytała Billie, Paige.
- Nie wiem, w jakiej części Podziemia jestem. – odpowiedziała.
- Świetnie, ugrzęzłyśmy w piekle!
Piper i Phoebe, rozmawiają.
- Jesteśmy bezbronne, jeśli nie uwolnimy Paige, on nas zabije – powiedziała Phoebe.
- Leo! – krzyknęła Piper. Po chwili koło niej stał jej mąż. - Zabierz stąd dzieci, szykuje się niezła walka – powiedziała. Leo wykonał polecenie i wyborował
– No, ale jak to możliwe, jest, no było tyle demonów, a tu nagle, jeden, którego unicestwiłyśmy dwa razy i nagle sobie z nim nie poradzimy.
- Spokojnie, Piper, nie panikuj – powiedziała Phoebe.
- Czy ja panikuje? – krzyknęła Piper – Nie ja nie panikuje, ja świruję!
- I dobrze – powiedział głos, mężczyzny, dochodzący zza drzwi.
- Jeremy – szepnęła Piper.
- Szybko, do księgi – powiedziała Phoebe.
- Po co?
- Nie wiem, może ona nam pomoże.
- Ale w jaki sposób, Phoebe spokojnie, oddychaj.
Po chwilach zwlekania, Phoebe i Piper były już na strychu. Przed nimi stał Jeremy.
- Spotkanie po latach – powiedział.
- Tak! – Piper wystawiła ręce i próbowała rozsadzić Jeremy’iego. Ten tylko na chwilę zniknął i znów się pojawił.
- Nie pokonacie mnie! – Jeremy, podszedł do spanikowanych sióstr. Te nic nie mogły zrobić, tylko uciekać.
- I jak to jest we dwie? – spytał.
Piper znów wyciągnęła ręce, tym razem chciała zamrozić Jeremy’iego. Udało jej się to.
- Jest! Udało się! – powiedziała radośnie.
- Szybko, do księgi! – Phoebe i Piper, szperały w księdze, nie wiedziały jednak czego szukają. Nieświadome, tego że Jeremy, odmroził się, szukały dalej. Demon wolnym krokiem, podchodził do Piper. Gdy był już bardzo blisko, wbił jej nóż w plecy. Zniknął. Piper upadła.
- Piper! – krzyknęła – Leo!
Po chwili pojawił się anioł.
- Uzdrów ją! – powiedziała Phoebe, ze łzami w oczach. Leo wyciągnął ręce nad Piper i uzdrowił ją. Od zdarzenia minęło kilka godzin.
W podziemiu[]
- I co Ci to dało, Leo na pewno uzdrowił Piper – powiedziała Paige do Jeremy’iego.
- Spokojnie, to część mojego planu, miałem bardzo dużo czasu na myślenie, udało mi się wydostać z piekieł i tego nie zaprzepaszczę!
W rezydencji Halliwell, strych[]
- Co robić? On może się tu pojawić w każdej chwili – spytała sama siebie Piper. Humor który emitował u niej wcześniej, zniknął.
- Wezwijmy babcię, może ona cos poradzi, zawsze do niej chodziłyśmy z naszymi problemami.
- Dobrze – zgodziła się Piper. Dziewczyny zrobiły krąg ze świec i wypowiedziały zaklęcie. W kole pojawiła ich babcia.
- Babciu, mamy wielki problem - zaczęła Piper
. - Wiem, na górze, o niczym innym się nie mówi.
- Jest jakiś sposób?
- Jest tylko jeden.
- Jaki? – spytała Phoebe.
- Prue…
CDN