Opowiadania Wiki
Advertisement
To Opowiadanie jest autorstwa Adam Bounafiff.


Był poniedziałek, około godziny szóstej nad ranem. Młody Jehrei spał smacznie w łóżku. Za dwie godziny miał być w szkole. Te same lekcje, ta sama szkoła, ten sam korytarz. Czuł się jak w ,,kole". Wszystko było takie same. Tylko ten rok dzielił go od pójścia do nowej szkoły, znajdującej się nad morzem.

Jehrei Pieducky nie był lubiany w szkole. Wręcz ludzie lubili robić z niego żarty. Znęcali się nad nim, bili go. Wszystko, co można było robić, czyli dokuczać. I to był właśnie powód dla którego młody, nie wiedzący o swoim istnieniu Skyltawer, nie lubił się tam znajdować. Zajęcia jakoś przeżywał. Nauczyciele zawsze byli w klasie. To go chroniło od łobuzów na przerwach, które trwały, dla niego, AŻ 10 minut. Zawsze czekał pod klasą, przy dyżurującym nauczycielu, przy każdym kto mógł go uchronić. Najgorszy był Kyle - Tęgi Osiłek z drobną łysinką, twardymi kośćmi oraz trądzikiem. Zawsze gdy nikt nie patrzył, a on i Jehrei byli w pobliżu, znęcał się nad nim nielitościwie. Był on dla niego katorgą. Nie do zniesienia.

Zadzwonił budzik. Zegar wskazywał godzinę 7:00. Jehrei wiedział że nie ma wyjścia. Wstał, umył się i zszedł na dół na śniadanie. Był przymulony jak zawsze. Rodzice się nie spytali co jest tego powodem, gdyż tak zawsze wyglądał nad ranem. Zjadł śniadanie, poszedł się ubrać i stanął przy drzwiach. Wziął plecak i wyszedł bez słowa.  Po drodze rozmyślał nad dzisiejszym dniem. Jak uniknąć Kyle'a? Jak przetrwać te wszystkie przerwy? A miał dzisiaj aż 8 lekcji.

Nagle zabolała go głowa. Poczuł mrowienie na całym ciele. Jakby chodziły po nim mrówki, a potem zobaczył coś. Zobaczył jak jakaś niebieska postać zabija kogoś. Te ofiary....Krzyczały. Przypominały bardzo jego rodziców. Niebieskahttp://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Specjalna:Chat postać mówiła bardzo niezrozumiałym językiem, w stronę tych biednych postaci. A te, o dziwo, rozumiały to. Co to może być?

-Halo? Chłopcze? Dobrze się czujesz? Może wezwać pomoc? - To był starszy pan który przechodził obok. Był najwyżej zmartwiony jego stanem.

- Yyyy.....Nie, jest dobrze. Po prostu mnie coś złapało chyba.

- Na pewno? Bo jesteś bardzo blady. Może odprowadzić cię do domu?

-Nie, nie. Nie mogę. Yyyy Mam bardzo ważny sprawdzian proszę pana.-skłamał

-No. Jak sobie życzysz - I odszedł w ciszy.

Co to miało być? Co to była za wizja? Te osoby....One mogą być w niebezpieczeństwie. I czemu przypominają jego rodziców? Poszedł dalej, w stronę szkoły. Jehrei był blady niż zwykle. Myślał że się zaraz przewróci. Ale jak zobaczył szkołę, od razu poczuł się lepiej. Ta myśl go bardzo dręczyła. Może powinien coś zrobić? Nieee....Pewnie to tylko jakieś zwidy. Wszedł do szkoły i poszedł w dół do szatni. Zdjął kurtkę i ją powiesił i bez słowa powitania z kolegami udał się pod salę.....

Trzecia godzina lekcyjna. Matematyka. Do sali ktoś wchodzi.

-Yyy dzień dobry. Kucki się kłania. Czy mógłbym zwolnić Jehrei'a? To bardzo ważne.

-Oczywiście, ale kim pan jest dla niego? - odpowiedziała nauczycielka

Tajemniczy gość wręczył matematyczce karteczkę.

- Jasne. Jehrei. Możesz się spakować.

Tak więc zrobił to, ale w lekkim zakłopotaniu. Kim jest ten facet? Wyszedłem z nim z sali.

- Ech...Kim pan jest?

- Zaraz się przekonasz.

Uniósł rękę w górę. Jakby w ułamku sekundy poczułem lekkość. Wokół mnie śmigało wiele kolorów. Myślałem że dostanę epilepsji. Co to ma być?

-Jehrei....Jehrei! Obudź się! JEHREI! Wiedziałem że teleportacja to zły pomysł......

-Uhhh...Boże, co się stało - powiedział.

Słuchaj. Teraz muszę ci wyjaśnić o co biega.....

CIĄG DALSZY NASTĄPI.

Advertisement