Opowiadania Wiki
Advertisement
To Opowiadanie jest autorstwa Michnar.


Znamy magów. Wielcy założyciele, Merlin, Morgana, Grindelwald, Voldemort, Dumbledore, Harry Potter... Tak, po prostu urodzili się z wielkim darem, jednak skąd go mieli? Gdzie narodziła się magia? Debiut Michnara na Opowiadania Wiki... Początek magii.

700 r.p.n.e., Starożytna Grecja

Kithran leżał na mokrej ziemi. Od jego krwi. Znów ośmieszony, znów pobity i zostawiony. Potrafili być okrutni, bardzo okrutni. Sam się dziwił dlaczego nigdy jeszcze nie zginął, gdy dwunastka jego przyrodnich braci postanowiła się pomścić, że jest synem kochanka... Jednak żyłem. Zawsze regenerowałem się szybciej niż moi rówieśnicy czy bracia. Chciałbym kiedyś zmierzyć się z każdym sam na sam, ale nie dawali mi okazji.
Jednak ten dzień okazał się inny. Między drzewami ktoś się poruszył. Szybko podniosłem głowę. Rany się już zagoiły.
— Kto tam?
Odpowiedział mu chrapliwy, męski głos.
— Ja. Twój ojciec. Prawdziwy ojciec.
Zaniemówiłem w pierwszym momencie. Wstałem na nogi. Ujrzałem go. Był mężczyzną w sile wieku, wyglądał dość zwyczajnie, sądząc po stroju należał do kupców.
— Dzisiejszy dzień był ostatnim z dni twojej niewoli u Alenariuszy. Nie mogę już więcej patrzeć jak cierpisz. Postanowiłem się ujawnić... Sądziłem, że bogaty ród wychowa się należycie... Teraz wiem, że się myliłem. Jestem ci potrzebny. Powiedz coś.
Nawet ciebie nie znam, ale wyruszę wszędzie, żeby się stąd wydostać. Jedźmy gdzieś. Zbadajmy świat. Na pewno jest wiele do odkrycia.
Rozmarzyłem się. Wszyscy wiedzieli o piaskach południa. Ale północ określana była mianem zimnej i dzikiej. Działo się to wszystko tak szybko, ale Kithran nie miał czasu się zastanawiać.
— Jak się nazywasz ojcze?
— Gehtel Tyskiusz.
— A więc ja nazywam się od tej pory Kithran Tyskiusz. Proszę zabierz mnie stąd. Jedźmy na północ. Jak najdalej od nich. Ale powiedz. Dlaczego tak późno się mną zainteresowałeś? Czemu musiałem znosić wszystkie te cierpienia?
— Dobrze, pojedziemy na północ. Spełnię każde swoje życzenie, ponieważ chciałbym choć w części wynagrodzić ci lata u tych potworów. Wiem, że przybyłem za późno, ale dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jesteś zbudowany z mojej krwi i za wszelką cenę chcę cię chronić.
Ukradli konie. Uciekli. Pościg zatrzymał się na granicy Grecji. W Macedonii byli już bezpieczni. Dalsze ziemię stanowiły tajemnicę, którą chcieli rozwikłać. Co noc ojciec opowiadał o swoich podróżach. Wszystkich na południe. O Egipcie, o Italii, o Arabii.
Jechali w nieznane. Miesiąc za miesiącem, dzień za dniem. Jedli mięso z upolowanych zwierząt. Zastawiali wnyki, łapali zające i drobne ptactwo. Radzili sobie.
Spotkali kilka siedzib ludzkich, ale nie można ich było nazwać cywilizowanymi. Grecy ich nie rozumieli, dodatkowo widać, że tubylcy nie mogli wyjść ze zdziwienia na widok przybyłych. Nie podnieśli nigdy na nich ręki. Po prostu się dziwili.
Po wielu miesiącach żmudnej wędrówki dotarli do czegoś co przyjęli z wielkim zdziwieniem. Morze. To było morze. Otoczone wysokimi, iglastymi drzewami z szeroką plażą. Ani cienia skał. Woda opadała miękko na mokrą ziemię. Ojciec patrzył na to i co i raz pocierał oczy ze zdziwienia.
Szli wzdłuż linii brzegu. Woda była zimna. Kithran nawet jej spróbował - nie nadawała się do picia, ale była dużo mniej zasolona niż ich rodzinne, greckie wody. Co i raz widzieli tubylców, którzy prali swoje ubrania w morzu.
Spokój nagle się przerwał. Z krzaków wyskoczyli rabusie. Kithran i Gehtel nie mieli broni. Szybko zostali obezwładnieni. Z cienia wyszedł władca plemienia - widać było na pierwszy rzut oka. Powiedział coś w bełkotliwym, twardym języku. Wojowie uzbrojeni jedynie w prymitywne włócznie zaczęli ich nimi dźgać wskazując kierunek, w który mieli iść.
Chcesz dowiedzieć się co było dalej? Początek magii cz. 2

Advertisement